Elektryczna regulacja wysokości świateł naprawiona.
Amorki wymienione, piasty wymienione.
Teraz autem przez kangurka mogę normalnie przejechać, jak normalnym autem
Starych amorków nie wykręcicie, trzeba górną nakrętkę ciąć, najlepiej tylko talerzyk górny tuż nad kielichem odciąć i resztę już jak będzie na stole.
Nie wszystko sprzedają więc jedną nakrętkę która trzyma gumę i łożysko należy odzyskać, tak samo jak te talerzyki co się o nie sprężyna opiera. Znaczy ja nowych nie spotkałem tak od ręki.
Dolne mocowanie sprężyny nabite jest na amor i po podgrzaniu palnikiem trzeba je z niego zbić.
Zapytacie dlaczego nie wykręcicie? No bo gniazdo na imbus jest tak skorodowane zazwyczaj że się klucz obślizguje.
Lepiej uciąć i po zawodach. Jak ktoś ma fart to żabą można przytrzymać za środek amortyzatora i odkręcić dolną nakrętkę. Jak się obślizguje to szlifierką nacinamy ten ,,pręt" tak by klucz 15 nabić i odkręcimy już na luzie= ale to już jak mamy amorka na stole i ściśniętą sprężynę.
Potem przy zakładaniu amora na miejsce trzeba użyć sposobu żeby go na miejscu umieścić, przydaje się kawał rury i grawitacja.
Generalnie jak na pierwszy raz to mi się po kilka godzin na jedną sztukę zeszło. Warto później wszelkie gwinty i nakrętki przesmarować, inaczej kolejnym razem walka z nimi będzie od nowa.
Nie spodziewałem się też walki z serwomechanizmem świateł. Małe badziewie z silniczkiem, potencjometrem i układem scalonym.
Mając 4 sztuki udało mi się złożyć dwie możliwie jak najlepsze.
W tym dziadostwie wszystko się zaczyna od usterki potencjometru który się przeciera i silnik się nie wyłączy co skutkuje:
Jego spaleniem jak dojdzie do końca, wyszczerbieniem zębatek, spaleniem układu. Jak chcecie naprawić to dobrze to trzeba zregenerować potencjometr- wystarczy nieco ślizgi rozgiąć żeby po nowym śmigały i zabezpieczyć nieco smarowidłem przed nadmiernym ścieraniem. Kolejnym zadaniem jest regeneracja silnika- nie samo przesmarowanie olejem panewek, a zajrzenie do środka, umycie i regeneracja komutatora - o wyjechanych szczotkach do zera nie wspomnę. Na trzy silniki dwa po kilku użyciach zatrzymywały się w martwym punkcie i ani w prawo, a ni w lewo. Maleńkie szczotki od dawna w tych silniczkach nie istnieją, aż dochodzi do zjechania komutatora. Jeżeli da się to jeszcze oczyścić to ok, jak nie to szukamy innego rozwiązania- np podobnego silnika na dawcę szczotek.
Na końcu pada układ, czasem wdaje się korozja po jakimś deszczu...
Da się to naprawić, a potem lepiej nie używać
Tak sobie teraz siedzę i doszedłem do wniosku że wszystko co w tym aucie było do naprawy zostało przejrzane i naprawione. Jak to się mówi: wszystkie systemy sprawne.
Teraz mogę się dalej zająć modzeniem
To tak w skrócie, foty są na FB
O podmalowywaniu i czyszczeniu z rdzy to już się rozpisywać nie będę. Elementy zawieszenia rdzewieją i będą rdzewieć.
Amorki wymienione, piasty wymienione.
Teraz autem przez kangurka mogę normalnie przejechać, jak normalnym autem
Starych amorków nie wykręcicie, trzeba górną nakrętkę ciąć, najlepiej tylko talerzyk górny tuż nad kielichem odciąć i resztę już jak będzie na stole.
Nie wszystko sprzedają więc jedną nakrętkę która trzyma gumę i łożysko należy odzyskać, tak samo jak te talerzyki co się o nie sprężyna opiera. Znaczy ja nowych nie spotkałem tak od ręki.
Dolne mocowanie sprężyny nabite jest na amor i po podgrzaniu palnikiem trzeba je z niego zbić.
Zapytacie dlaczego nie wykręcicie? No bo gniazdo na imbus jest tak skorodowane zazwyczaj że się klucz obślizguje.
Lepiej uciąć i po zawodach. Jak ktoś ma fart to żabą można przytrzymać za środek amortyzatora i odkręcić dolną nakrętkę. Jak się obślizguje to szlifierką nacinamy ten ,,pręt" tak by klucz 15 nabić i odkręcimy już na luzie= ale to już jak mamy amorka na stole i ściśniętą sprężynę.
Potem przy zakładaniu amora na miejsce trzeba użyć sposobu żeby go na miejscu umieścić, przydaje się kawał rury i grawitacja.
Generalnie jak na pierwszy raz to mi się po kilka godzin na jedną sztukę zeszło. Warto później wszelkie gwinty i nakrętki przesmarować, inaczej kolejnym razem walka z nimi będzie od nowa.
Nie spodziewałem się też walki z serwomechanizmem świateł. Małe badziewie z silniczkiem, potencjometrem i układem scalonym.
Mając 4 sztuki udało mi się złożyć dwie możliwie jak najlepsze.
W tym dziadostwie wszystko się zaczyna od usterki potencjometru który się przeciera i silnik się nie wyłączy co skutkuje:
Jego spaleniem jak dojdzie do końca, wyszczerbieniem zębatek, spaleniem układu. Jak chcecie naprawić to dobrze to trzeba zregenerować potencjometr- wystarczy nieco ślizgi rozgiąć żeby po nowym śmigały i zabezpieczyć nieco smarowidłem przed nadmiernym ścieraniem. Kolejnym zadaniem jest regeneracja silnika- nie samo przesmarowanie olejem panewek, a zajrzenie do środka, umycie i regeneracja komutatora - o wyjechanych szczotkach do zera nie wspomnę. Na trzy silniki dwa po kilku użyciach zatrzymywały się w martwym punkcie i ani w prawo, a ni w lewo. Maleńkie szczotki od dawna w tych silniczkach nie istnieją, aż dochodzi do zjechania komutatora. Jeżeli da się to jeszcze oczyścić to ok, jak nie to szukamy innego rozwiązania- np podobnego silnika na dawcę szczotek.
Na końcu pada układ, czasem wdaje się korozja po jakimś deszczu...
Da się to naprawić, a potem lepiej nie używać
Tak sobie teraz siedzę i doszedłem do wniosku że wszystko co w tym aucie było do naprawy zostało przejrzane i naprawione. Jak to się mówi: wszystkie systemy sprawne.
Teraz mogę się dalej zająć modzeniem
To tak w skrócie, foty są na FB
O podmalowywaniu i czyszczeniu z rdzy to już się rozpisywać nie będę. Elementy zawieszenia rdzewieją i będą rdzewieć.
Star diagnoza trójmiasto.