Ja już bączka (prawie) zaliczyłem.
Po pierwsze opony, najlepiej lepsze, dużo pomagają (Piksel poddał się na śnieżnej koleinie, a opony miał już takie sobie)
Po drugie jeździć w manualu (zmiany biegów na bardzo śliskiej nawierzchni w Smartowym telegrafie okrętowym lepiej wykonywać w miejscach przez siebie przewidzianych!!!)
Po trzecie załatwić sobie wyłącznik ESP (jak się zaryjesz, to jeszcze masz szansę cokolwiek wykombinować, z włączonym kompletem smyczy komputer odetnie moc, wysprzęgli napęd i do widzenia) Najgorzej jest z ruszaniem po postoju na górce, czasem wystarczy mokra trawa pod domem albo lekko śliski podjazd pod garażem - silnik Warcy Rycy Cescy i nic się nie dzieje.
Czy muszę wspominać o technice jazdy? Wchodząc w poślizg deptanie hamulca załatwia sprawę. Na amen. Dobrze jest czasem potrenować w kontrolowanych warunkach, żeby wyćwiczyć sobie warunkowy odruch nietykania hamulców w momencie gdy rufa wyprzedza dziób.
Po pierwsze opony, najlepiej lepsze, dużo pomagają (Piksel poddał się na śnieżnej koleinie, a opony miał już takie sobie)
Po drugie jeździć w manualu (zmiany biegów na bardzo śliskiej nawierzchni w Smartowym telegrafie okrętowym lepiej wykonywać w miejscach przez siebie przewidzianych!!!)
Po trzecie załatwić sobie wyłącznik ESP (jak się zaryjesz, to jeszcze masz szansę cokolwiek wykombinować, z włączonym kompletem smyczy komputer odetnie moc, wysprzęgli napęd i do widzenia) Najgorzej jest z ruszaniem po postoju na górce, czasem wystarczy mokra trawa pod domem albo lekko śliski podjazd pod garażem - silnik Warcy Rycy Cescy i nic się nie dzieje.
Czy muszę wspominać o technice jazdy? Wchodząc w poślizg deptanie hamulca załatwia sprawę. Na amen. Dobrze jest czasem potrenować w kontrolowanych warunkach, żeby wyćwiczyć sobie warunkowy odruch nietykania hamulców w momencie gdy rufa wyprzedza dziób.