Co mnie dziś wkurzyło... Ostatnio jak chomiczek w karuzeli, równiuteńko, po 10-13h na dobę - dzisiaj w sumie też praca. Piksel coś tam trzeszczał. Szybka telekonferencja z Filipem, i za moment już wszystko wiedziałem - czyli fajnie, bo sobie to zrobiłem i szczęśliwy byłem jak dziecko. Jednak znowu coś zaczęło skrzypieć, jeszcze gorzej niż poprzednio.
Que pasa?! - myślałem sobie - ale czasu brak na porządne dłubanie.
Dzisiaj "pół osprzętu" wywaliłem, jeszcze raz chłodnicę powietrza doładowującego osadziłem na swoim miejscu; zaczepy lekko dogiąłem, żeby nie wyskoczyła i znowu szczęśliwy. Wyjeżdżam z garażu, jeszcze szczęśliwszy, że wszystko pospinałem dobrze i auto lata, a tu łomot ... GRRRRRRRRRRRRRRRR.
Trzeszczenie naprawiłem, ale teraz wyraźnie słychać sam metaliczny łomot. No to bujnąłem się z otwartą komora silnika - patrzę a toto lata jak szmata po komorze, sprawdziłem poduszki - same w sobie OK, ale środkowa się odkręciła i tłucze i mnie do szewskiej pasji doprowadza i strachu.
Jutro roboty w ciul, a tu oprócz przeglądu serwis trzeba będzie odwiedzić szybko.
Que pasa?! - myślałem sobie - ale czasu brak na porządne dłubanie.
Dzisiaj "pół osprzętu" wywaliłem, jeszcze raz chłodnicę powietrza doładowującego osadziłem na swoim miejscu; zaczepy lekko dogiąłem, żeby nie wyskoczyła i znowu szczęśliwy. Wyjeżdżam z garażu, jeszcze szczęśliwszy, że wszystko pospinałem dobrze i auto lata, a tu łomot ... GRRRRRRRRRRRRRRRR.
Trzeszczenie naprawiłem, ale teraz wyraźnie słychać sam metaliczny łomot. No to bujnąłem się z otwartą komora silnika - patrzę a toto lata jak szmata po komorze, sprawdziłem poduszki - same w sobie OK, ale środkowa się odkręciła i tłucze i mnie do szewskiej pasji doprowadza i strachu.
Jutro roboty w ciul, a tu oprócz przeglądu serwis trzeba będzie odwiedzić szybko.