Napiszę tak: Jak pierwszy raz go wyjmowałem z rok temu to zajęło to 8 godzin
Teraz bez spiny od otwarcia drzwi pilotem zajmuje to max 2 godziny. Kwestia po prostu dojścia do tego które śruby i w jakiej kolejności trzeba było odkręcić.
Żeby nie wyrzucać starego aletrantora na śmietnik to dałem go do regeneracji. Z tego co wiem oprócz kompleksowego oczyszczenia do stanu sklepowego dostanie nowe łożyska- choć stare są w petarda stanie, przetoczą pierścienie miedziane na wirniku no i nowy stator nawiną bo ten zjarałem na amen. Regulator jest nowy więc ten koszt mi odpadnie. Niech leży i na czarną godzinę będzie, choć jak kolega mi powiedział ten obecnie zamontowany to się zapewne przez kilka lat nie wysypie
Jak by kto pytał to po odkręceniu prawego tylnego koła (3 śruby)- lewarek podłożony pod belkę silnika. Zdejmujemy nadkole ( 3 plastikowe nakrętki 10 i wypada odkręcić jedną imbusem tą co trzyma nam błotnik) Łatwiej będzie zdjąć nadkole.
Ujrzymy koła pasowe i osłonę alternatora- takie plastikowe cuś trzymające się belki na dwóch klipsach. Przydają się tu szczypce z wąskimi noskami bo trzeba z tego klipsa wyciągnąć środkowy ,,bolec" który blokuje tego klipsa w otworze belki.
Widzimy już alternator. Odkręcamy kolejne 3 śruby- duża śruba napinająca pasek alternatora i dwie mniejsze których odkręcenie spowoduje że wyjmiemy sam napinacz. Teraz deko gimnastyki bo musimy zluzować podnośnik
Musimy podłożyć coś- np cegły pod koniec belki zawieszenia, bo nie mając koła na miejscu jak zluzujemy podnośnik to autko opadnie nam belką na ziemię. No to teraz musimy owy podnośnik podstawić pod silnik bo będziemy luzować stabilizator i prawą tylną poduszkę silnika. Stabilizator to jedna śruba i jak ją wykręcimy to mamy dostęp do dwóch od poduszki silnika. Jak już te trzy śruby są wykręcone to można powolutku opuścić silnik, Czasem trzeba go delikatnie czymś odepchnąć bo opuszczając ociera bagnetem o belkę. Jak silnik mamy w dole to luzujemy górną śrubę alternatora i ją odkręcamy. Pilnujemy tej specyficznej nakrętki kwadratowej bo jak wsiąknie to kupa zabawy będzie. Śruby w tej pozycji nie wyjmiemy, ale mamy ją odkręconą. Trzeba zatem unieść silnik do takiej pozycji aż się uda śrubę wysunąć nad belką. I znów silnik w dół. Odpinamy małą wtyczkę od alternatora i kluczem 10 odłączamy główny kabel plusowy. No i teraz skubańca trzeba wydobyć. Zazwyczaj wyjmuję lewarek z pod silnika i podstawiam pod belkę i podnoszę auto na tyle aż koniec belki nie będzie opierał się o cegły. Robi nam się dość spora szczelina że da się alternator powoli wydobyć. Jak się uda odkręcić to patrząc na miejsce gdzie jest alternator jest przed nim taki łącznik ,,stabilizatora"? Jak się odkręci jego górną część to nie będzie on przeszkadzał przy wyjmowaniu alternatora. Alternatorem trzeba czasem obrócić żeby swobodniej wyszedł. Pasek należy gdzieś na bok odsunąć żeby nie przeszkadzał. No i mamy gagatka na wierzchu. Spostrzegawczy zapewne napiszą że zapomniałem napisać że bezwzględnie trzeba odłączyć akumulator jeżeli nie chcemy zrobić małego pożaru No to napiszę że trzeba to zrobić zanim zaczniemy wyrywać alternator z auta. Zanim zaczniemy nawalać młotem w śruby to trzeba je chemią spryskać żeby puściły bo przez kilkanaście lat nie były ruszane i deczko podrdzewiały.
Prawda że łatwizna ? Zaledwie kilka śrubek, jednak kostka i dwa grubsze kabelki. Pikuś dla wyjadacza, przeprawa dla amatora.
Zaoszczędzone na usłudze serwisowej i w razie ,,kupy" coś się potrafi.
Teraz bez spiny od otwarcia drzwi pilotem zajmuje to max 2 godziny. Kwestia po prostu dojścia do tego które śruby i w jakiej kolejności trzeba było odkręcić.
Żeby nie wyrzucać starego aletrantora na śmietnik to dałem go do regeneracji. Z tego co wiem oprócz kompleksowego oczyszczenia do stanu sklepowego dostanie nowe łożyska- choć stare są w petarda stanie, przetoczą pierścienie miedziane na wirniku no i nowy stator nawiną bo ten zjarałem na amen. Regulator jest nowy więc ten koszt mi odpadnie. Niech leży i na czarną godzinę będzie, choć jak kolega mi powiedział ten obecnie zamontowany to się zapewne przez kilka lat nie wysypie
Jak by kto pytał to po odkręceniu prawego tylnego koła (3 śruby)- lewarek podłożony pod belkę silnika. Zdejmujemy nadkole ( 3 plastikowe nakrętki 10 i wypada odkręcić jedną imbusem tą co trzyma nam błotnik) Łatwiej będzie zdjąć nadkole.
Ujrzymy koła pasowe i osłonę alternatora- takie plastikowe cuś trzymające się belki na dwóch klipsach. Przydają się tu szczypce z wąskimi noskami bo trzeba z tego klipsa wyciągnąć środkowy ,,bolec" który blokuje tego klipsa w otworze belki.
Widzimy już alternator. Odkręcamy kolejne 3 śruby- duża śruba napinająca pasek alternatora i dwie mniejsze których odkręcenie spowoduje że wyjmiemy sam napinacz. Teraz deko gimnastyki bo musimy zluzować podnośnik
Musimy podłożyć coś- np cegły pod koniec belki zawieszenia, bo nie mając koła na miejscu jak zluzujemy podnośnik to autko opadnie nam belką na ziemię. No to teraz musimy owy podnośnik podstawić pod silnik bo będziemy luzować stabilizator i prawą tylną poduszkę silnika. Stabilizator to jedna śruba i jak ją wykręcimy to mamy dostęp do dwóch od poduszki silnika. Jak już te trzy śruby są wykręcone to można powolutku opuścić silnik, Czasem trzeba go delikatnie czymś odepchnąć bo opuszczając ociera bagnetem o belkę. Jak silnik mamy w dole to luzujemy górną śrubę alternatora i ją odkręcamy. Pilnujemy tej specyficznej nakrętki kwadratowej bo jak wsiąknie to kupa zabawy będzie. Śruby w tej pozycji nie wyjmiemy, ale mamy ją odkręconą. Trzeba zatem unieść silnik do takiej pozycji aż się uda śrubę wysunąć nad belką. I znów silnik w dół. Odpinamy małą wtyczkę od alternatora i kluczem 10 odłączamy główny kabel plusowy. No i teraz skubańca trzeba wydobyć. Zazwyczaj wyjmuję lewarek z pod silnika i podstawiam pod belkę i podnoszę auto na tyle aż koniec belki nie będzie opierał się o cegły. Robi nam się dość spora szczelina że da się alternator powoli wydobyć. Jak się uda odkręcić to patrząc na miejsce gdzie jest alternator jest przed nim taki łącznik ,,stabilizatora"? Jak się odkręci jego górną część to nie będzie on przeszkadzał przy wyjmowaniu alternatora. Alternatorem trzeba czasem obrócić żeby swobodniej wyszedł. Pasek należy gdzieś na bok odsunąć żeby nie przeszkadzał. No i mamy gagatka na wierzchu. Spostrzegawczy zapewne napiszą że zapomniałem napisać że bezwzględnie trzeba odłączyć akumulator jeżeli nie chcemy zrobić małego pożaru No to napiszę że trzeba to zrobić zanim zaczniemy wyrywać alternator z auta. Zanim zaczniemy nawalać młotem w śruby to trzeba je chemią spryskać żeby puściły bo przez kilkanaście lat nie były ruszane i deczko podrdzewiały.
Prawda że łatwizna ? Zaledwie kilka śrubek, jednak kostka i dwa grubsze kabelki. Pikuś dla wyjadacza, przeprawa dla amatora.
Zaoszczędzone na usłudze serwisowej i w razie ,,kupy" coś się potrafi.
Star diagnoza trójmiasto.