Ładowarka wymieniona na nową i wszystko śmiga. Przy tej okazji podzielę się pewnym spostrzeżeniem.
Po kilku ostatnich przejazdach w baterii zostało nieco ponad 20% a przejechany dystans wyniósł 98,75 km.
Jeszcze jakiś czas temu taki zasięg (przy chłodniejszej temperaturze) to wszystko o czym mogłem marzyć na jednym ładowaniu. Co się zmieniło? Nowa bateria? Upgrade systemu? Nie. Po prostu zacząłem jeździć na luzie.
W elektrykach występuje zjawisko rekuperacji, czyli samochód będzie zwalniał po odjęciu gazu. Nie będzie to hamowanie gwałtowne, ale na tyle wyraźne, że nie trzeba hamować przed zakrętem a w mieście pedał hamulca jest używany w zasadzie tylko do "trzymania" auta na światłach. Przez to klocki i tarcze zużywają się dużo wolniej.
W niektórych samochodach siłę rekuperacji można regulować (np. Kona, Leaf, Niro), u mnie jednak jest ona stała i nie da się jej wyłączyć. Jedynym rozwiązaniem jest wrzucenie luzu jadąc z góry bądź po rozpędzeniu auta na płaskim. Wcześniej nie korzystałem z tej opcji bo nigdy na luzie nie jeździłem w spalinówce w celu zaoszczędzenia paliwa i taki nawyk mi został. Po drugie sądziłem, że ta rekuperacja to jednak dodatkowe doładowanie auta. Nie sądziłem jednak, że ten efekt jest tak mizerny.
Teraz wrzucam na luz jak tylko ma to sens i widzę jak rośnie zasięg na 1kWh. Wcześniej wynosił on średnio 5,5-6km, teraz dobijam już do 7km, a jadąc z mojej wiochy do Krakowa (mam więcej z góry niż pod górę) przekraczam 8km. Kiedy auto zacznie jechać za szybko, wrzucam D i zwalniam na tyle, by móc znowu "zluzować". Wcześniej, przy stałej rekuperacji, trzeba było samochód pospieszać, żeby dojachał na koniec górki.
Trochę szkoda, że trzeba wajchować jak niemal w manualu, ale dla takiej oszczędności mogę się poświęcić. Lepsze rozwiązanie to łopatki przy kierownicy jak ma np. Kona (mam nadzieję, kiedyś mój nowy samochód) ale jak się nie ma co się lubi...