Znów się pozwolę dorzucić: obserwuję u popierających przestrzeganie przepisów i surowe karanie tzw szaleńców pewien rodzaj prozelityzmu.
W sensie: nieodpowiedzialnemu dowalić, przywalić i poprawić, żeby wszystkim żyło się lepiej.
Uważam jednak wciąż, że nie tędy droga. W każdym kraju "młodość musi się wyszaleć" - wiedzą o tym wszyscy, wiedzą doskonale ubezpieczyciele, proponując stawki OC dostosowane do ryzyka stwarzanego przez kierowcę.
Stosowanie samego kija stwarza szereg problemów:
-dyskusyjność rozwiązań: tak jak wyżej wspomniane podwójne karanie, w dodatku bez sądu i możliwości odwołania
-brak realnej poprawy sytuacji: większość adresatów bieżących unormowań to właśnie kierowcy wysokiego ryzyka, często przekorni, zgłębiający wiedzę o rozlokowaniu patroli - mający natomiast braki w dziedzinie techniki jazdy, opanowania sytuacji awaryjnych oraz braki w wyobraźni.
-tworzenie iluzji praworządności: większość kierowców porusza się według pewnego niepisanego kodeksu drogowego (pamiętajcie, że w Szczecinie pierwszeństwo ma opuszczający skrzyżowanie czyli zjeżdżający z ronda!!! ) , natomiast niewielu rzeczywiście stosuje się do obowiązujących przepisów - nie szukajmy daleko: większość z nas tutaj albo kombinuje jaką mapę wgrać, albo już ją wgraną ma. I EGR wycięty. I grucha obowiązkowo jest, żeby można było mobilków spytać gdzie się czają misie albo krokodylki.
Czyli co?
Przede wszystkim szkolenie. Obecne prawo jazdy jest lepsze od Latającego Cyrku Montyego Pythona. Ja jeszcze z mojego prawka pamiętam jak oduczałem się myślenia, żeby na teście wcisnąć dobrą odpowiedź na najbardziej nawet absurdalne pytanie. Jedna jaskółka się teraz pojawiła, że kursant musi się bryknąć jakąś S-ką lub autostradą. Nie ma natomiast hamowania awaryjnego, czy poślizgu kontrolowanego. Kurs prawa jazdy obecnie w stopniu rudymentarnym ćwiczy wyobraźnię kierowcy.
Ponadto niektóre Frogi powinny mieć okazję się wyszaleć legalnie - np. w łodzi organizowane były (nie wiem czy jeszcze są...) Drift Days, czyli pokazy na zamkniętej ulicy pod okiem policji.
Praca na rzecz poprawy infrastruktury, często drobiazgi ratują życie - np. oświetlenie przejścia dla pieszych na krajówce w nocy - genialne, tanie i z wysoką idiotoodpornością.
W sensie: nieodpowiedzialnemu dowalić, przywalić i poprawić, żeby wszystkim żyło się lepiej.
Uważam jednak wciąż, że nie tędy droga. W każdym kraju "młodość musi się wyszaleć" - wiedzą o tym wszyscy, wiedzą doskonale ubezpieczyciele, proponując stawki OC dostosowane do ryzyka stwarzanego przez kierowcę.
Stosowanie samego kija stwarza szereg problemów:
-dyskusyjność rozwiązań: tak jak wyżej wspomniane podwójne karanie, w dodatku bez sądu i możliwości odwołania
-brak realnej poprawy sytuacji: większość adresatów bieżących unormowań to właśnie kierowcy wysokiego ryzyka, często przekorni, zgłębiający wiedzę o rozlokowaniu patroli - mający natomiast braki w dziedzinie techniki jazdy, opanowania sytuacji awaryjnych oraz braki w wyobraźni.
-tworzenie iluzji praworządności: większość kierowców porusza się według pewnego niepisanego kodeksu drogowego (pamiętajcie, że w Szczecinie pierwszeństwo ma opuszczający skrzyżowanie czyli zjeżdżający z ronda!!! ) , natomiast niewielu rzeczywiście stosuje się do obowiązujących przepisów - nie szukajmy daleko: większość z nas tutaj albo kombinuje jaką mapę wgrać, albo już ją wgraną ma. I EGR wycięty. I grucha obowiązkowo jest, żeby można było mobilków spytać gdzie się czają misie albo krokodylki.
Czyli co?
Przede wszystkim szkolenie. Obecne prawo jazdy jest lepsze od Latającego Cyrku Montyego Pythona. Ja jeszcze z mojego prawka pamiętam jak oduczałem się myślenia, żeby na teście wcisnąć dobrą odpowiedź na najbardziej nawet absurdalne pytanie. Jedna jaskółka się teraz pojawiła, że kursant musi się bryknąć jakąś S-ką lub autostradą. Nie ma natomiast hamowania awaryjnego, czy poślizgu kontrolowanego. Kurs prawa jazdy obecnie w stopniu rudymentarnym ćwiczy wyobraźnię kierowcy.
Ponadto niektóre Frogi powinny mieć okazję się wyszaleć legalnie - np. w łodzi organizowane były (nie wiem czy jeszcze są...) Drift Days, czyli pokazy na zamkniętej ulicy pod okiem policji.
Praca na rzecz poprawy infrastruktury, często drobiazgi ratują życie - np. oświetlenie przejścia dla pieszych na krajówce w nocy - genialne, tanie i z wysoką idiotoodpornością.