Historii ciag dalszy. Ale po kolei.
Po pierwsze - All slusznie pisze - "zadupie na Mazurach" to faktycznie kompletne zadupie i gdyby nie tomtomek, w zyciu bym tam po ciemku nie dojechala.
Po drugie - jak juz wiecie zabralam samochod od Piotrka. Postraszyl mnie, ze nie powinnam nim nigdzie jechac, bo "bierze wode". Wymienil swiece, sprawdzil cisnienie na cylindrach, skasowal 250pln (!!!!!!!!) i tyle. Jakos stracilam zaufanie do czlowieka.
Zwlaszcza, ze te 180 km z Konstancina do Alla dojechalam. Samochod szedl rowno, nie przegrzal sie, wachy zuzywal tyle ile trzeba. Tyle, ze lampka "check engine" nie chciala zgasnac.
Po resecie (dzieki All) lampka zgasla.
No i teraz podejrzenia sa rozne. Albo mnie kolega Waldek (1.5 miesiaca temu podobniez robil mi glowice) z ASO w Warszawie nabil w porzadne bambuko (jak nie, to jutro odwolam, zeby nie bylo, ze oczerniam kogos publicznie), albo cholera wie co.
All jutro dobiera sie do silnika i po poludniu juz bede wiedziala, co jest.
Tak czy inaczej - dzieki All'owi najprawdopodobniej zaoszczedzilam sporo grosza. Dzieki All'owi rowniez juz wiem, ze jak silnik "nabiera wody", to 180km nie ma szans przejechac, co najwyzej do bramy i to z kichaniem.
I na koniec - ja rozumiem, ze mieliscie pozytywne doswiadczenia z Piotrkiem, ale przyznam, ze straszenie mnie w taki brzydki sposob (i probowa "wymuszenia", zebym jednak zostawila auto u niego) to delikatnie mowiac przegiecie.
Ciag dalszy jutro...
Pozdrowienia dla wszystkich, a w szczegolnosci dla All'a,
Daga
Po pierwsze - All slusznie pisze - "zadupie na Mazurach" to faktycznie kompletne zadupie i gdyby nie tomtomek, w zyciu bym tam po ciemku nie dojechala.
Po drugie - jak juz wiecie zabralam samochod od Piotrka. Postraszyl mnie, ze nie powinnam nim nigdzie jechac, bo "bierze wode". Wymienil swiece, sprawdzil cisnienie na cylindrach, skasowal 250pln (!!!!!!!!) i tyle. Jakos stracilam zaufanie do czlowieka.
Zwlaszcza, ze te 180 km z Konstancina do Alla dojechalam. Samochod szedl rowno, nie przegrzal sie, wachy zuzywal tyle ile trzeba. Tyle, ze lampka "check engine" nie chciala zgasnac.
Po resecie (dzieki All) lampka zgasla.
No i teraz podejrzenia sa rozne. Albo mnie kolega Waldek (1.5 miesiaca temu podobniez robil mi glowice) z ASO w Warszawie nabil w porzadne bambuko (jak nie, to jutro odwolam, zeby nie bylo, ze oczerniam kogos publicznie), albo cholera wie co.
All jutro dobiera sie do silnika i po poludniu juz bede wiedziala, co jest.
Tak czy inaczej - dzieki All'owi najprawdopodobniej zaoszczedzilam sporo grosza. Dzieki All'owi rowniez juz wiem, ze jak silnik "nabiera wody", to 180km nie ma szans przejechac, co najwyzej do bramy i to z kichaniem.
I na koniec - ja rozumiem, ze mieliscie pozytywne doswiadczenia z Piotrkiem, ale przyznam, ze straszenie mnie w taki brzydki sposob (i probowa "wymuszenia", zebym jednak zostawila auto u niego) to delikatnie mowiac przegiecie.
Ciag dalszy jutro...
Pozdrowienia dla wszystkich, a w szczegolnosci dla All'a,
Daga