Sebartus, w kwestii zastanowienia się nad sensem posiadania koła zapasowego w Smarcie napisał:
Cytat:
Nie ma sensu, jeśli chcesz mieć problem z głowy:
1. Kup dobrą fimową oponę, która mimo przebicie jest w stanie jechać dalej.
2. Lubisz jezdzić nocą w szczere pola dokup do AC holowanie ( max 20-40 zł dopłaty do ubezpieczenia )
Ad 1 nie ma na rynku takich opon, które przy znacznym uszkodzeniu pozwolą kontynuować jazdę . Nawet cudowny zestaw Smarta nie pomoże – vide instrukcja.
Ad 2 pisząc o jeździe w nocy miałem namyśli taką porę kiedy jest ciemno o „szczere pole”, napisane w cudzysłowie, to taka sytuacja kiedy n. p. znajduję się na drodze krajowej miedzy miejscowościami A i B odległymi od siebie n.p. o 5 km, jest godzina 21 – do domu zostało 25 km.
I wyobrażam sobie taką sytuację: jest ciemno, jestem sam na drodze, nie licząc przejeżdżających samochodów, uszkodzenie opony jest tak duże, że nie warto nawet podjąć próby naprawy przy pomocy cudownego zestawu Smarta – vide instrukcja.
Scenariusz wg Sebartusa.
- nie pomogła znakomita opona bo uszkodzenie jest
zbyt duże - co dalej?
- przy pomocy tel. komórkowego kontaktuje się z
ASSISTANCE i po dziesięciominutowej
rozmowie dowiaduje się, że powodu zbyt małej
odległości od miejsca mojego zamieszkania
(mniejsza niż 50 km) mogą wykonać holowanie ale na
mój koszt. Nie mam wyjścia, a jednocześnie szczęście –
holownik przyjeżdża po trzydziestu pięciu minutach a
nie n.p. po godzinie.
CO DALEJ?
Holownik gotów jest zawieść Smarta w każde miejsce, ale gdzie, chyba tylko do domu bo wszystkie warsztaty wulkanizacyjne są już zamknięte. Nie ma wyjścia, holownik zawozi mnie do mojej „posiadłości” i zwala auto w ogrodzie.
Jest godzina 22,30.
Jestem wkurzony i zmęczony, odkładam problem do jutra.
Następnego dnia dzieki uprzejmości przyjaciół, organizuję dojazd do pracy i powrót.
Kosztem pracy zastanawiam się jak rozwiązać problem z demontażem koła (nie mam lewarka i odpowiedniego klucza) i zawiezieniem go do wulkanizatora.
Żeby zdążyć urywam się z firmy. Kolega pożycza mi lewarek ale nadal jest problem z kluczem, żaden z typowych do kół nie pasuje. Na szczęście sąsiad ma duży zestaw kluczy i przy pomocy nasadki 15 mm oraz dużej dźwigni udaje się odkręcić śruby. Mój inny kolega jest na tyle uprzejmy, że następnego dnia zawozi koło do wulkanizatora, który stwierdza, że naprawa jest niemożliwa i należy wymienić oponę.
Dalszy ciąg jest zgodny z wizją Sebartusa i moją - Zakup opony i wymiana.
Wady tego scenariusza:
- pomimo posiadania AC ( nie każdy je kupuje) i
Assistance zapłaciłem 250 zł. holownikowi,
- straciłem 1,5 godziny,
- zapłacę rachunek za długą rozmowę telefoniczną,
- wcześniej kupiłem AC i Assistance ( ok. 1000zł) i nic z
tego nie mam w tym wypadku,
- zatrudniłem do pomocy trzech moich znajomych, którzy
też stracili czas – nie wiem jeszcze jak się im
zrewanżować,
- zamiast zajmować się pracą zastanawiałem się jak
rozwiązać problem uszkodzonego koła.
Mój scenariusz.
Jest godzina 21, droga krajowa ciemno, że oko wykol i.t.d. STRZAŁ GUMY.
Zjeżdżam na pobocze, na wszelki wypadek włączam światła awaryjne. Za fotelem mam koło zapakowane w bardzo estetyczny pokrowiec. Wyjmuję koło rozpinam suwak ,wyjmuję lewarek, klucz z odpowiednią dzwignią i latarkę z paskiem na głowę, worek foliowy i rękawiczki. Wszystko zapakowane we wnęce koła i gustownym pokrowcu w kolorze wętrza. Luzuję śruby, lewaruję samochód, odkręcam śruby i zdejmuję koło. W odwrotnej kolejności zakładam zapas. Koło (brudne) pakuje do worka foliowego i za fotel. Cała operacja 10 minut. Jestem wyluzowany, podsumowuję dzień, zadowolony z akcji wypijam piwo i słodko idę spać. Rano w drodze do pracy zostawiam uszkodzone koło u wulkanizatora, który stwierdzając całkowite zniszczenie opony zobowiązuje się kupić i zamontować nową. Wracając wstępuję do wulkanizatora który w ciągi 5 minut zmienia koło, zapas ładuję do estetycznego pokrowca i za fotel. I wszystko jest OK.
Acha! Koszt zakupu koła, lewarka, latarki, klucza, pokrowca, i.t.d. nie powinien przekroczyć 200 zl.
Wady: nie znajduję wad.
Podsumowując: koło zapasowe to nie kwestia naszej mentalności lecz w dalszym ciągu raczej przewidywania, pragmatyzmu – również w aspekcie ekonomicznym.
Sebartus, dałeś dużo do myślenia i za to Ci dziękuję.
Cytat:
Nie ma sensu, jeśli chcesz mieć problem z głowy:
1. Kup dobrą fimową oponę, która mimo przebicie jest w stanie jechać dalej.
2. Lubisz jezdzić nocą w szczere pola dokup do AC holowanie ( max 20-40 zł dopłaty do ubezpieczenia )
Ad 1 nie ma na rynku takich opon, które przy znacznym uszkodzeniu pozwolą kontynuować jazdę . Nawet cudowny zestaw Smarta nie pomoże – vide instrukcja.
Ad 2 pisząc o jeździe w nocy miałem namyśli taką porę kiedy jest ciemno o „szczere pole”, napisane w cudzysłowie, to taka sytuacja kiedy n. p. znajduję się na drodze krajowej miedzy miejscowościami A i B odległymi od siebie n.p. o 5 km, jest godzina 21 – do domu zostało 25 km.
I wyobrażam sobie taką sytuację: jest ciemno, jestem sam na drodze, nie licząc przejeżdżających samochodów, uszkodzenie opony jest tak duże, że nie warto nawet podjąć próby naprawy przy pomocy cudownego zestawu Smarta – vide instrukcja.
Scenariusz wg Sebartusa.
- nie pomogła znakomita opona bo uszkodzenie jest
zbyt duże - co dalej?
- przy pomocy tel. komórkowego kontaktuje się z
ASSISTANCE i po dziesięciominutowej
rozmowie dowiaduje się, że powodu zbyt małej
odległości od miejsca mojego zamieszkania
(mniejsza niż 50 km) mogą wykonać holowanie ale na
mój koszt. Nie mam wyjścia, a jednocześnie szczęście –
holownik przyjeżdża po trzydziestu pięciu minutach a
nie n.p. po godzinie.
CO DALEJ?
Holownik gotów jest zawieść Smarta w każde miejsce, ale gdzie, chyba tylko do domu bo wszystkie warsztaty wulkanizacyjne są już zamknięte. Nie ma wyjścia, holownik zawozi mnie do mojej „posiadłości” i zwala auto w ogrodzie.
Jest godzina 22,30.
Jestem wkurzony i zmęczony, odkładam problem do jutra.
Następnego dnia dzieki uprzejmości przyjaciół, organizuję dojazd do pracy i powrót.
Kosztem pracy zastanawiam się jak rozwiązać problem z demontażem koła (nie mam lewarka i odpowiedniego klucza) i zawiezieniem go do wulkanizatora.
Żeby zdążyć urywam się z firmy. Kolega pożycza mi lewarek ale nadal jest problem z kluczem, żaden z typowych do kół nie pasuje. Na szczęście sąsiad ma duży zestaw kluczy i przy pomocy nasadki 15 mm oraz dużej dźwigni udaje się odkręcić śruby. Mój inny kolega jest na tyle uprzejmy, że następnego dnia zawozi koło do wulkanizatora, który stwierdza, że naprawa jest niemożliwa i należy wymienić oponę.
Dalszy ciąg jest zgodny z wizją Sebartusa i moją - Zakup opony i wymiana.
Wady tego scenariusza:
- pomimo posiadania AC ( nie każdy je kupuje) i
Assistance zapłaciłem 250 zł. holownikowi,
- straciłem 1,5 godziny,
- zapłacę rachunek za długą rozmowę telefoniczną,
- wcześniej kupiłem AC i Assistance ( ok. 1000zł) i nic z
tego nie mam w tym wypadku,
- zatrudniłem do pomocy trzech moich znajomych, którzy
też stracili czas – nie wiem jeszcze jak się im
zrewanżować,
- zamiast zajmować się pracą zastanawiałem się jak
rozwiązać problem uszkodzonego koła.
Mój scenariusz.
Jest godzina 21, droga krajowa ciemno, że oko wykol i.t.d. STRZAŁ GUMY.
Zjeżdżam na pobocze, na wszelki wypadek włączam światła awaryjne. Za fotelem mam koło zapakowane w bardzo estetyczny pokrowiec. Wyjmuję koło rozpinam suwak ,wyjmuję lewarek, klucz z odpowiednią dzwignią i latarkę z paskiem na głowę, worek foliowy i rękawiczki. Wszystko zapakowane we wnęce koła i gustownym pokrowcu w kolorze wętrza. Luzuję śruby, lewaruję samochód, odkręcam śruby i zdejmuję koło. W odwrotnej kolejności zakładam zapas. Koło (brudne) pakuje do worka foliowego i za fotel. Cała operacja 10 minut. Jestem wyluzowany, podsumowuję dzień, zadowolony z akcji wypijam piwo i słodko idę spać. Rano w drodze do pracy zostawiam uszkodzone koło u wulkanizatora, który stwierdzając całkowite zniszczenie opony zobowiązuje się kupić i zamontować nową. Wracając wstępuję do wulkanizatora który w ciągi 5 minut zmienia koło, zapas ładuję do estetycznego pokrowca i za fotel. I wszystko jest OK.
Acha! Koszt zakupu koła, lewarka, latarki, klucza, pokrowca, i.t.d. nie powinien przekroczyć 200 zl.
Wady: nie znajduję wad.
Podsumowując: koło zapasowe to nie kwestia naszej mentalności lecz w dalszym ciągu raczej przewidywania, pragmatyzmu – również w aspekcie ekonomicznym.
Sebartus, dałeś dużo do myślenia i za to Ci dziękuję.