Jechałem wczoraj autostradą, 110 km/h na 6 biegu i nagle czuję że auto słabnie. Redukuję do piątki, ale nic to nie zmienia. Lekko poszarpuje smartem. Zjeżdżam na pobocze i samochód gaśnie. Odczekałem chwilę, zapaliłem (odpalił bez problemu) i próbuję jechać- przyspieszam ostrożnie (nie cisnę), idzie płynnie, bez żadnych niepokojących oznak, dochodzę do 4 biegu i dalsza jazda przychodzi mu z wielkim trudem... Przestaje się rozpędzać, jadę 60 km/h, więc jest niebezpiecznie. Po chwili ociężale osiągam 70, 80 i stopniowo dochodzę do 100km/h na 5 biegu. Próbowałem jechać na 6, ale to już były zbyt wysokie loty dla mojego smarta. Wyraźnie wzrosło spalanie. W pierwszej chwili pomyślałem że padła turbina, ale po około 30 km, gdy zjechałem z autostrady smart zaczął chodzić jak traktor, przypominało to pracę silnika tuż przed remontem, gdy chodził na 2 cylindrach (tak pyrkał sobie...). Mój smart ma 162 tyś km przebiegu, przejechałem nim 4 tyś km od remontu, ale przyznam, że to był taki remont-sremont, bo wymieniliśmy tylko to, co się popsuło czyli zawór i chyba pierścień, ale nawet tego nie jestem pewien... Olej palił w granicach 1litra na 600 km, a średnie spalanie benzyny utrzymywało się na poziomie 6l/100km. Znajomy smarciarz powiedział, że w wyniku spalania oleju mógł zapchać się katalizator, co spowodowało takie, a nie inne efekty.
Co o tym sądzicie?
pzdr
PS
Jeszcze jedno- zanim wjechałem na autostradę, wlokłem się w korku i w momencie, gdy automat jechał na 1 biegu, tuż przed zatrzymaniem wrzucał luz, po czym smart przygasał - zapalała się kontrolka oleju. Tak się zaduszał jakby...
Co o tym sądzicie?
pzdr
PS
Jeszcze jedno- zanim wjechałem na autostradę, wlokłem się w korku i w momencie, gdy automat jechał na 1 biegu, tuż przed zatrzymaniem wrzucał luz, po czym smart przygasał - zapalała się kontrolka oleju. Tak się zaduszał jakby...