Witam wszystkich.
Tradycyjnie: nie wiem, czy nie zdublowałem tematu - jeżeli tak, to przepraszam.
Ale o co chodzi. Miałem dzisiaj dziwną "przygodę" z kropkami wskazującymi poziom paliwa. Mianowicie postanowiły pożyć przez kilka godzin własnym życiem. Opiszę wam całą sytuację (trochę to zajmie) i będę bardzo wdzięczny za pomoc w rozwiązaniu zagadki.
Sprawa wyglądała tak: rano pożyczyłem samochód znajomemu. Kiedy mu go dawałem miałem przejechane około 265 km od ostatniego tankowania i świeciła się już tylko jedna kropka paliwka. Normalnie rezerwa zapala mi się po 300-350 km od tankowania, ale odkąd są mrozy nie osiągam już takich wyników (poprzednim razem udało się dobić do około 280 - 300 km). Kiedy odebrałem auto od znajomego pod wieczór dowiedziałem się, że zatankował mi smarta u siebie na stacji (ma własną działalność, więc kupuje hurtowo paliwo). I tutaj zaczyna się zagwostka. Kolega przejechał kilka (50-60) km w ciągu dnia, więc kiedy oddał mi samochód świeciły się 4 kropki (jedna podobno od tankowania zdążyła mu już zgasnąć). Co ciekawe kolega zarzekał się (aczkolwiek jest odrobinę roztrzepany, więc sam nie wiem co o tym myśleć), że zanim odbił mu pistolet, to weszło tylko... 5l... Oo Co więcej komputer pokazywał 5/5 kropek (4/5, które ja zastałem, kiedy odebrałem auto pozwalają w to wierzyć). Zastanawiam się czy przypadkiem rozwiązaniem zagadki nie jest to, że kolega zwyczajnie się pomylił i zatankował dużo więcej, niż 5l (normalnie od rezerwy do pełna wchodzi 12-14l).
Dalej: kiedy ruszyłem, to po jakichś 10km zgasła mi 4 kropka (a więc zostały 3/5). Myślę, dobra ok. Jadę dalej, a tu po kolejnych 15 gaśnie jeszcze jedna (zostają 2/5)... ?! Zostawiam auto na kilka h. Później wsiadam, przejeżdżam 10km, wysiadam na 2-3 minuty (zostawiam silnik włączony), wracam, a tutaj... 4/5 kropek?! Myślę wtf!?!?! Ok, jadę na stację i będę tankował, aż zobaczę olej napędowy we wlewie. Zajeżdżam na stację, tankuję (pistolet odbił z 15 razy - aż wystryknęło kilka kropli z baku) - jest zalane absolutnie pod korek - widzę paliwo we wlewie (odczekałem chwilę i nie "zjechało" do baku - chciałem zobaczyć, czy może wylecą jakieś bańki powietrza). Ile weszło? Coś około 2,7l... Teraz komputer pokazuje 5/5 kropek.
Czy ktoś potrafi mi wytłumaczyć co tak właściwie się dzieje? Czy kolega naprawdę mógł być tak roztargniony, że zalał np. 13l zamiast 5? (jakoś nie chce mi się w to wierzyć)...
I najważniejsze pytanie. Czy jest jakakolwiek możliwość, że pomimo tego, że widzę paliwo we wlewie, a komputer pokazuje 5/5 kropek, to jednak bak nie jest pełny? Bardzo nie chciałbym stanąć na środku ulicy z pustym zbiornikiem... Czy jest np. możliwość, że kilka litrów w baku zamarzło? Że zrobił się jakiś mega bąbel powietrza?!
Co się dzieje xD? Czy ktoś coś z tego rozumie?
Tradycyjnie: nie wiem, czy nie zdublowałem tematu - jeżeli tak, to przepraszam.
Ale o co chodzi. Miałem dzisiaj dziwną "przygodę" z kropkami wskazującymi poziom paliwa. Mianowicie postanowiły pożyć przez kilka godzin własnym życiem. Opiszę wam całą sytuację (trochę to zajmie) i będę bardzo wdzięczny za pomoc w rozwiązaniu zagadki.
Sprawa wyglądała tak: rano pożyczyłem samochód znajomemu. Kiedy mu go dawałem miałem przejechane około 265 km od ostatniego tankowania i świeciła się już tylko jedna kropka paliwka. Normalnie rezerwa zapala mi się po 300-350 km od tankowania, ale odkąd są mrozy nie osiągam już takich wyników (poprzednim razem udało się dobić do około 280 - 300 km). Kiedy odebrałem auto od znajomego pod wieczór dowiedziałem się, że zatankował mi smarta u siebie na stacji (ma własną działalność, więc kupuje hurtowo paliwo). I tutaj zaczyna się zagwostka. Kolega przejechał kilka (50-60) km w ciągu dnia, więc kiedy oddał mi samochód świeciły się 4 kropki (jedna podobno od tankowania zdążyła mu już zgasnąć). Co ciekawe kolega zarzekał się (aczkolwiek jest odrobinę roztrzepany, więc sam nie wiem co o tym myśleć), że zanim odbił mu pistolet, to weszło tylko... 5l... Oo Co więcej komputer pokazywał 5/5 kropek (4/5, które ja zastałem, kiedy odebrałem auto pozwalają w to wierzyć). Zastanawiam się czy przypadkiem rozwiązaniem zagadki nie jest to, że kolega zwyczajnie się pomylił i zatankował dużo więcej, niż 5l (normalnie od rezerwy do pełna wchodzi 12-14l).
Dalej: kiedy ruszyłem, to po jakichś 10km zgasła mi 4 kropka (a więc zostały 3/5). Myślę, dobra ok. Jadę dalej, a tu po kolejnych 15 gaśnie jeszcze jedna (zostają 2/5)... ?! Zostawiam auto na kilka h. Później wsiadam, przejeżdżam 10km, wysiadam na 2-3 minuty (zostawiam silnik włączony), wracam, a tutaj... 4/5 kropek?! Myślę wtf!?!?! Ok, jadę na stację i będę tankował, aż zobaczę olej napędowy we wlewie. Zajeżdżam na stację, tankuję (pistolet odbił z 15 razy - aż wystryknęło kilka kropli z baku) - jest zalane absolutnie pod korek - widzę paliwo we wlewie (odczekałem chwilę i nie "zjechało" do baku - chciałem zobaczyć, czy może wylecą jakieś bańki powietrza). Ile weszło? Coś około 2,7l... Teraz komputer pokazuje 5/5 kropek.
Czy ktoś potrafi mi wytłumaczyć co tak właściwie się dzieje? Czy kolega naprawdę mógł być tak roztargniony, że zalał np. 13l zamiast 5? (jakoś nie chce mi się w to wierzyć)...
I najważniejsze pytanie. Czy jest jakakolwiek możliwość, że pomimo tego, że widzę paliwo we wlewie, a komputer pokazuje 5/5 kropek, to jednak bak nie jest pełny? Bardzo nie chciałbym stanąć na środku ulicy z pustym zbiornikiem... Czy jest np. możliwość, że kilka litrów w baku zamarzło? Że zrobił się jakiś mega bąbel powietrza?!
Co się dzieje xD? Czy ktoś coś z tego rozumie?