Dziś nad ranem ok. 3.30 uściskałem swoje dziewczyny, a smarcik stał już na posesji. Żaden szaman ani jasnowidz nie przewidzi co stało się z autem bez rozebrania. Po demontarzu i oględzinach podejmę decyzją czy remont silnika czy wymiana na inny. Coż wcześniej autko spisywało się świetnie i nawet w drodze do Zell Am See bez problemu siadałem na zderzaku smarcika Jurka i Basi.
Może i trochę przykro że niemiecko szwajcarska precyzja wymagała pomocy japońskiej niezawodności w postaci TOYOTY LAND CRUISER (3,0 benzyna). Przejechałem większość drogi z Zell i jestem tym samochodem zachwycony (jak to jedzie!!!). Mimo całej sytuacji morda mi się śmiała, gdy na długich podjazdach wciskałem gaz, a Toyotka gnała do przodu - ach - ekstaza- wieczna ekstaza !!!!!!!!!!!!!!!!. Dzięki wszystkim za pomoc i wsparcie duchowe. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, co się spali to nie zgnije itp. itd...
Coż mimo niedospania napisałem chyba najdłuższego posta w życiu. Pozdrowienia dla wszystkich którzy to czytają i do zobaczenia na kolejnym zlocie. "Twardym trzeba być jak Roman Bratny"
Może i trochę przykro że niemiecko szwajcarska precyzja wymagała pomocy japońskiej niezawodności w postaci TOYOTY LAND CRUISER (3,0 benzyna). Przejechałem większość drogi z Zell i jestem tym samochodem zachwycony (jak to jedzie!!!). Mimo całej sytuacji morda mi się śmiała, gdy na długich podjazdach wciskałem gaz, a Toyotka gnała do przodu - ach - ekstaza- wieczna ekstaza !!!!!!!!!!!!!!!!. Dzięki wszystkim za pomoc i wsparcie duchowe. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, co się spali to nie zgnije itp. itd...
Coż mimo niedospania napisałem chyba najdłuższego posta w życiu. Pozdrowienia dla wszystkich którzy to czytają i do zobaczenia na kolejnym zlocie. "Twardym trzeba być jak Roman Bratny"
Co się spali to nie zgnije!!!