(04.06.2020, 07:53)raffa napisał(a):(03.06.2020, 21:50)JakubAnderwald napisał(a): Można się bać kupować używki, bo zawsze można na coś wpaść. W Niemczech jak się nie zna rynku to też można się naciąć. Najlepiej kupić salonowe
A można po prostu znaleźć w miarę ogarniętego mechanika, założyć 3000 zł więcej na pakiet startowy, mechanikowi dać obejrzeć auto a samemu obejrzeć właścicieli czy normalni ludzie, urwać 500 zł z ceny, kupić, cieszyć się, a jak coś padnie to naprawić. Jeśli nie nadziejsz się na auto z uszkodzonym strukturalnie nadwoziem (tridon), silnikiem na końcówce żywota albo ogólnie zaniedbane i utrzymywane "na drut" to powinno być OK. A zawsze coś w używce padnie - jak nie wyjdzie coś po zakupie, to normalnie się zużyje.
Częściowo się zgadzam. Owszem, najlepiej kupić nowe w salonie (znaczy nie - z tym się osobiście nie zgadzam).
Oczywiście, można nadziać się wszędzie, również w Niemczech, czy Szwajcarii. Natomiast różnica między używanymi samochodami u nas, a używanymi tam (przy założeniu, że kupuje się od niemieckiego czy szwajcarskiego właściciela, a nie od handlarza - nie obrażając nikogo Polaka czy Turka) jest taka, że tamtejsze samochody są doinwestowane. Oczywiście, nie wszystko jest wymienione (bo w pewnym momencie przestaje się to opłacać), ale tam po prostu wymienia / naprawia się rzeczy czy to na potrzeby TUVu, czy to na potrzeby własnego bezpieczeństwa. Niejednokrotnie tańsze samochody mają faktury z ostatniego roku, czy dwóch dochodzące kwotami do wartości samochodu, albo nawet je przewyższające. I mówię to na podstawie doświadczeń własnych z ostatnich kilku lat (dwa samochody, motocykl), czy bardzo świeżych sąsiada (samochód). Tłumiki, klocki, tarcze, opony, łożyska, amortyzatory.
W PL takie naprawy odkłada się na zasadzie: 'a, pojeżdżę jeszcze miesiąc, a potem się sprzeda', albo, co gorsza, na życzenie jeszcze właścicieli potrzebę wymiany takich rzeczy tuszuje się właśnie wspominanym przez Ciebie przysłowiowym drutem, a sam drut dodatkowo ukrywa. I w tym procederze uczestniczą mechanicy. A tam wstawia się samochód do warsztatu i wymienia.
I niestety winna jest tu nasza polska mentalność. Cwaniactwo, buractwo itp.
Kilka lat temu 'uratowałem' bardzo stary samochód przed złomowaniem. Akurat kompletnie nie miałem kasy, natomiast potrzebowałem na szybko samochód na kilkukilometrowe dojazdy do pracy. Wymienione na szybko zostało to, co konieczne, samochód kilka miesięcy dzielnie służył, po czym przyszedł jego czas. Znajomi, rodzina itp. mówili 'sprzedaj, jeszcze na nim zarobisz'. Ale ja, znając stan samochodu oddałem go ponownie na złom, by nikogo nie wpychać na minę. Ze dwa lata później jeszcze słyszałem, że jestem głupi, bo mogłem sprzedać i zarobić... Od zawodowych kierowców, mechaników, taksówkarzy... Czyli ogólnie osób związanych z motoryzacją...
Ogarnięty mechanik i solidne oględziny w Polsce to konieczność. Niestety z takim do smarta nie jest wcale tak łatwo. Dlatego lepiej kupić auto na przykład z forum, którego historie ludzie znają, albo kupić je gdzieś, gdzie każdy nie patrzy, jak odzyskać każdą włożoną w samochód przez cały okres jego eksploatacji złotówkę...
PRZEDE WSZYSTKIM! Niemiec, Szwajcar, Francuz - nie sprzeda auta dobrego. Jeśli mu służy - jeździ nim.
Jeśli już chcesz kupić samochód w Niemczech to szukaj samochodu zarejestrowanego, a nie wyrejestrowanego.
Jeśli Niemiec decyduje się na sprzedaż Polakowi, Litwinowi, Ukraińcowi, Słowakowi, Jeleniowi, dlatego, że "swojemu" szrotu nie sprzeda to pierwsze co robi - biegnie do urzędu wyrejestrować samochód.
Jeśli jednak auto jest dobre, a decyduje się go sprzedać "swojemu" to są dwa czynniki - 1. Auto stoi na niemieckich tablicach. 2. Cena jest wyższa niż w Polsce.