Ja bym potrzebował. Ale na razie chudoba. Właśnie boli dziś podwójnie (d...a i sumienie), bo Szkop się dziś prowadził na Gryfmaratonie jak makrokesz. Luzy na sterach, brak szprychy z tyłu (centrowałem ostatnio koło w domu "od klamerek"), niesprawny hamulec (zacisk do wymiany). Koła cokolwiek krzywe (nie do naprostowania), luzy w piastach, zasadniczo do wymiany całe koła. Przednia przerzutka na ostatnich nogach... Wydatki.
Żeby dodać krzywdę do zniewagi nadmuchałem sobie opony jak na szosę. Na efekt nie trzeba było długo czekać: na 27 kilometrze gleba i OTB, lądowanie na biodrze i gymbie. Gymba cała, lekki odcisk od kasku. Udo ciutek spuchnięte i sine; kuśtyk skośny i samopoczucie emeryta gratis.
No i przywlokłem się gdzieś na samym końcu.
Żeby dodać krzywdę do zniewagi nadmuchałem sobie opony jak na szosę. Na efekt nie trzeba było długo czekać: na 27 kilometrze gleba i OTB, lądowanie na biodrze i gymbie. Gymba cała, lekki odcisk od kasku. Udo ciutek spuchnięte i sine; kuśtyk skośny i samopoczucie emeryta gratis.
No i przywlokłem się gdzieś na samym końcu.