Znienawidziłbym roadstera, gdybym musiał nim jeździć do sklepów po zakupy, czy jeździć po biurach załatwiając jakieś sprawy i wciąż wsiadając do niego i wysiadając. Cały miesiąc zajęło mi nauczenie się sprawnego wsiadania i wysiadania z niego. To auto całkowicie nie nadaje się do codziennego życia, to dramat pod tym względem, ale jeździ cudnie.
Już samo wejście do auta i podjechanie kilku metrów pod bramę, wyjście, otwarcie bramy a potem przejechanie kolejnych kilku metrów, wyjście i zamknięcie jej wywołuje irytację. To tak jakbyście wdrapywali się do myśliwca F16, zajęli mozolnie miejsce za kokpitem, przejechani nim kilkaset metrów wygrzebali się niego przed sklepem spożywczym, poupychali w kabinie mleko, chleb i warzywa, przejechali nim kolejne 100 metrów i znowu wyskakiwali z niego, aby pójść na pocztę. Po powrocie na pewno polalibyście tego myśliwca benzyną lotniczą i podpalili, aby odreagować frustrację. Dokładnie tak samo jest z roadsterem.
To auto podobnie jak F16 daje frajdę z przemieszczania się, akrobacji lotniczych, czy nawet zwykłego latania w chmurach, ale ciągłe startowanie i lądowanie, aby kupić chleb, to dramat.